Quantcast
Channel: Strona autorska
Viewing all articles
Browse latest Browse all 5

Wiecznie żywa korporacja

$
0
0

Przemek Angerman

Tożsamość Rodneya Cullacka

Pulpa. Piękne słowo. Autor pewnie jest tego samego zdania, bo zapełnił nią, pulpą, dobrych 80 procent powieści. Są bijatyki, pościgi, strzelaniny, bohatera zabijają kilkakrotnie, po czym również kilkakrotnie ucieka, deus ex machina czeka za każdym rogiem, czytelnik włazi na nią pełnym rozpędem i klnie, bo już by chciał, żeby jakoś to wszystko się trochę wygładziło, ułożyło.

Ale nie, Autor ma inne plany i pędzi, pędzi, czasem tak szybko, że szwy fikcji się prują i wyłazi szanowny grizipiór we własnej postaci.

To wszystko powyżej, to nie są zarzuty, po prostu taki wybór twórczy, jednym się spodoba bardziej, innym mniej. Osobiście dostrzegam w tego typu zabawie literackim tworzywem jedną, ale za to poważną wadę: czytelnicze niespełnienie. Trudno przejmować się bohaterem, którego sam Autor traktuje z jawną kpiną, staje się on jedynie trybikiem w maszynie, niezbędnym, ale też zupełnie nie wzbudzającym emocji. Podobnie świat przedstawiony, nie czuje się go, nie wącha, bohater przemierza go nie rozglądając się na boki, prze do swojego celu z determinacją i nieludzką energią.

Biedny, nie wie nawet, że ten cel, to wielka manipulacja, że to Autor mu go wcisnął przed oczy i kopie w tyłek, żeby nie zbaczał z wyznaczonej ścieżki. Te boskie ingerencje, są chyba najbardziej irytujące, chociaż w zamierzeniu miały służyć jako drugie dno powieści, ukazywać zamysł filozoficzny, zadawać istotne pytania o świadomość, wolność, człowieczeństwo. Pięknie, godne to pochwały, tylko czemu w tak brutalny sposób? Akcja powieści toczy ze 300 lat po naszej, czytelników śmierci, w świecie wysublimowanej technologii farmakologicznej, imperiów galaktycznych i podróży między przestrzennych, ale ciągle jest w niej miejsce dla korporacji, której nic nie było w stanie ani zastąpić, ani zmodyfikować. Problemem bohatera są rzeźnie, w których niedokładnie ogłuszone zwierzęta krojone są żywcem, czasami też wyskakują, jak królik z kapelusza wspomnienia sprzed 3 wieków, żywe i szczegółowe, jakby bohater doświadczył ich na własnej skórze. I znowu czytelnik odbija się od tej powieści, nie znajdując żadnych otwartych gościnnie drzwi.

A szkoda, bo masa tam niezłych kąsków, pachnących “Mechaniczną pomarańczą”, Dickiem, “Matrixem”, Lemem, które Autor przyprawia na swój oryginalny sposób. Nie można też odmówić stylowi płynności, czyta się to dobrze od czasu do czasu tylko złorzecząc na Twórcę tłamszącego swoją własną Kreację.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 5

Latest Images

Trending Articles